niedziela, 14 sierpnia 2016

Balsam do ust Carmex

   
Pierwszy post ma symboliczne znaczenie. Postanowiłam więc napisać o mojej największej kosmetycznej miłości – balsamie do ust Carmex.
   Od zawsze miałam problem z suchymi ustami. Patrzyłam z zazdrością na koleżanki malujące się kolorowymi szminkami, o których ja mogłam tylko pomarzyć. U mnie wystarczyło, że raz wyszłam z domu bez pomadki ochronnej i usta stawały się tak suche,  że zaczynały piec, a później schodziła z nich skóra. Za każdym razem. Odkąd tylko pamiętam.
   Próbowałam chyba wszystkiego, aż trafiłam na NIEGO. Nie ukrywam, nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Nieporęczny słoiczek, z którego palcem nabiera się zawartość, zniechęca zwłaszcza zimą, kiedy zwykle nosimy rękawiczki. W dodatku mentolowy zapach i dziwne mrowienie na ustach.
   Ale wiecie co? Pomogło! Mentol, który powodował mrowienie warg poprawiał krążenie, przez co były one lepiej nawilżane. Carmex utrzymywał się długo na ustach, więc jeśli posmarowałam je przed wyjściem z domu, nie musiałam tego powtarzać aż do następnego posiłku. Pomimo tego, że długo pozostaje na miejscu, nie tworzy lepkiej warstwy, do której przyklejają się włosy (najgorzej!), nie roluje się ani nie spływa, lecz powoli się wchłania.

Po kilku miesiącach stosowania zaczęłam używać kolorowych pomadek, a moje usta nie protestują. To był prawdziwy strzał w dziesiątkę, polecam!

1 komentarz:

  1. Sprawdzone-polecone! Ole flamingo stało się też dzięki niemu Twoim ulubieńcem. ;)

    OdpowiedzUsuń